A cóż to za Dziecię, wszakże Go widzicie,
Patrzcież pilnie i usilnie, jakie to powicie.
Pan to jest nad pany, dziś z nieba zesłany,
Pan wysoki, spieszcie kroki, wszakże się dowiecie.
A byćże to może, czy Pańskie to łoże?
W tym żłóbeczku, na sianeczku, leżysz mocny Boże.
Zimno członki ściska, z ocząt łzy wyciska:
Któż Panieciu, któż dziecięciu, płakać nie pomoże.
Tak to Majestacie, mieścisz się w tej chacie:
Wszechmocnego, niezmiernego w ludzkiej kryjesz szacie.
W pieluszki krępuje matka i całuje:
Związanego, złożonego, otóż Pana macie.
Cóż to za przyczyna, pociecho jedyna;
Że w posturze i w figurze, stawiasz ziemi Syna?
Miłość to sprawiła, że uczłowieczyła
Boga mego, nie przę tego, że przyczyną wina.
Toć miłość miłością, łaskawość wdzięcznością,
Kompensować i wetować, jest samą słusznością.
Pokłon uniżony, przyjmij Utajony
W ludzkim ciele, już się ściele człek z uniżonością.
Całujem rączęta, które grzechów pęta
Pozrywały, potargały, skąd nam wolność święta.
Największy szacunek, serca w podarunek,
Dobywajmy i składajmy pod Twoje nóżęta.
Jan Kaszycki, Kantyczki z nutami, Kraków 1911